WŁADYSŁAW BRONIEWSKI 1897 – 1962
|
Poeta i tłumacz. Urodzony w Płocku, związany z Mazowszem. Osobistym życiem włączony w walkę o niepodległość i sprawiedliwość społeczną: żołnierz Legionów Piłsudskiego w latach 1915-1921; uczestniczył w działalności rewolucyjnej polskiej lewicy przed rokiem 1939; w roku 1940 aresztowany we Lwowie na podstawie fałszywych oskarżeń. Po zwolnieniu w 1941 r. wstąpił do armii gen. Andersa i wraz z nią znalazł się na Bliskim Wschodzie. Wrócił do kraju po zakończeniu wojny. Nazwany poetą rewolucji, w poezji swojej łączył jednak sferę problematyki społecznej z przeżyciami najgłębiej osobistymi (szczególnie w wierszach poświęconych zmarłej żonie i córce). Prostota i bezpośredniość wyrazu łączą się w jego twórczości z poszukiwaniem związków z tradycją, zwłaszcza romantyczną
|
Barbara Kryda "Krajobraz poezji polskiej". Antologia - 1986
|
PIERWIOSNEK
|
GRAMY W ZIELONE
|
Jeszcze w polu tyle śniegu,
jeszcze strumyk lodem ścięty,
a pierwiosnek już na brzegu
wyrósł śliczny, uśmiechnięty.
Witaj, witaj, kwiatku biały,
główkę jasną zwróć do słonka,
już bociany przyleciały,
w niebie słychać śpiew skowronka.
Stare wierzby nachyliły
miękkie bazie ponad kwiatkiem:
"Gdzie jest wiosna? Powiedz, miły,
czyś nie widział jaj przypadkiem?"
Lecz on widać milczeć wolał.
O czym myślał - któż to zgadnie?
Spojrzał w niebo, spojrzał w pola,
szepnął cicho: "Jak tu ładnie..."
|
"Proszę o zielone!"
zaklekotał bociek
do zielonej żabki,
co siedziała w błocie.
Ale mądra żabka
prędko myk! pod wodę:
"Miłe mi, bocianie,
moje życie młode."
Rosły w błocie modre
niezapominajki,
i boćkowi rzekły:
"Znamy takie bajki!
Chciałbyś żabkę połknąć,
lecz się obejdź smakiem:
żabka gra w zielone
z młodym tatarakiem."
|
POŻEGNANIE SZKOŁY
|
Do widzenia, miła szkoło,
Rozjeżdżamy się na lato.
Dziś żegnamy cię wesoło,
Lecz wrócimy chętnie za to.
Powrócimy po wywczasach
Czy to na wsi, czy też w górach,
Czy w zielonych borach, lasach,
By się uczyć w twoich murach.
Do widzenia! Do jesieni
Żegnaj, szkolny gmachu miły!
Powrócimy opaleni,
Pełni życia, pełni siły!
|
OBIETNICA
|
Córeczko moja daleka,
pusto, pusto koło mnie,
serce krwawi i czeka,
ono nie umie zapomnieć.
Umarłaś, lecz niezupełnie:
nadal razem się trudzim.
Com obiecał – spełnię:
wiersz mój odniosę ludziom,
by dawał pokój i światło,
miłość, nadzieję, radość,
choć niełatwo, córeczko, niełatwo,
nieść wiersz i pod nim upadać...
Ta noc strasznym ptaszydłem
siadła na mnie i kracze.
Oberwę, oberwę jej skrzydła,
wyrwę się, wyrwę rozpaczy.
|
DĄB
|
Idę sobie zamaszyście
i opada ze mnie życie jak płomienne liście.
Jakie liście? – dębu, brzozy, topoli,
ale to boli.
No cóż? było kilka miłości
i trwoga, i noce bezsenne,
było dużo tkliwości i złości,
wszystko zmienne.
No i lecą liście, liście,
a każde: imię.
Powiedz je uroczyście,
wymień.
Ach, nie! To już nagie gałęzie
chwytliwe.
Kiedy serce i myśl na uwięzi,
jak być szczęśliwym?
I ostał się pień nagi,
nad nim zamieci kłąb.
Odwagi!
To ja – dąb.
|
|